Eurosieroctwo jako zjawisko pojawiło się wraz z falą emigracji zarobkowej Polaków. Dotyczy ono sytuacji, w której jedno lub dwoje rodziców zostawia w kraju dzieci, samemu wyjeżdżając za granicę.
Czy to jednak właściwa definicja? Nie według MEN-u. MEN rozumie eurosieroctwo według własnych standardów, które brzmią następująco:
"Przez pojęcie tzw. eurosieroctwa należy rozumieć sytuację, w której emigracja zarobkowa rodziców/rodzica powoduje burzenie podstawowych funkcji rodziny, takich jak zapewnienie ciągłości procesu socjalizacji, wsparcia emocjonalnego dziecka i transmisji kulturowej. Takie rozumienie eurosieroctwa oznacza, że nie każde dziecko, którego rodzice lub rodzic wyjechał do pracy za granicą, powinno być traktowane jako eurosierota."
Oznacza to, że obiektywna utrata ciągłego kontaktu z rodzicami zostaje zastąpiona w powyższej definicji czysto subiektywnym oceną odnoszącą się do bardzo abstrakcyjnych pojęć. W myśl tej definicji dzieci pozostawione pod opieką dziadków, kórzy w subiektywnej ocenie urzędnika wypełniają funkcje opisane w definicji, nie mogą być traktowane jako eurosieroty.
Jaka jednak jest skala problemu eurosieroctwa? Czy w ogóle powinniśmy się nim przejmować?
Szczerze mówić nie wiadomo dokładnie jaka jest skala tego problemu obecnie, w roku 2010. Nie natrafiłem na żadne miarodajne informacje, wśród instytucji, które mogłyby się tym zagadnieniem zajmować. Możemy jednak (a w tej sytuacji - musimy) odwołać się do zapowiedzi raportu obywatelskiego przygotowanej przez Fundację Prawo Europejskie.
Organizacja ta przeprowadziła w roku 2007 badanie ankietowe z wykorzystaniem 6000 ankieterów, obejmujące swoim zasięgiem 12 województw w odniesieniu do 110 000 przypadków emigracji zarobkowej, w której dzieci utraciły ciągły kontakt z jednym lub obydwojgiem rodziców. Warto zaznaczyć, że ze względu na specyficzną optykę organizacji badaniem objęte były jedynie "rodziny korzystające z kurateli sądowej i opieki społecznej, czyli dotknięte biedą, wykluczeniem społecznym lub patologiczne". Oznacza to, że uzyskany w tym badaniu obraz tego zjawiska jest swoistym minimum minimorum, ponieważ pomija rodziny ze średnich warstw społecznych, gdzie zjawisko eurosieroctwa również występuje.
Raport ten podkreśla bardzo dużą skalę oraz poważne konsekwencje społeczne tego zjawiska w Polsce. Warto tutaj zwrócić uwagę choćby na to, że eurosieroctwo oznacza również sytuacje w których dzieci są pozostawiane pod opieką sąsiadów, a nawet pod opieką... niepełnoletniego rodzeństwa!
Z wniosków innego badania przeprowadzonego pod koniec września 2008 roku przez Wyższą Szkołę Pedagogiki Resocjalizacyjnej, na zlecenie Rzecznika Praw Dziecka można dowiedzieć się, że:
- co czwarty uczeń w Polsce jest eurosierotą,
- w przykadku migracji zarobkowej dzieckiem zajmują się: pozostały rodzic (29%), dziadkowie (46%)
- siedmioma procentami eurosierot zajmują się "inni krewni" lub pełnoletnie rodzeństwo,
- w dwóch procentach przypadków niepełnoletnie dzieci pozostawione zostają samym sobie (!)
MEN jest jednak odmiennego zdania co do istotności problemu. Posługując się "własną" definicją eurosieroctwa zredukował liczbę eurosierot do "zaledwie" 45 000 (!), stwierdzając przy tym z rozbrajającą szczerością, że "taki sam problem mają dzieci marynarzy".
Jak Wam się to podoba?
Nie należy oczekiwać, iż problem eurosieroctwa w Polsce A.D. 2010 zmniejszył się. Nie widać fali reemigracji zapowiadanej przez rząd. Obserwując natomiast masową pauperyzację polskich rodzin można raczej spodziewać się, że zjawisko to będzie się nasilać. Ze wszystkimi jego fatalnymi następstwami dla polskich rodzin, społeczeństwa i narodu.
Cóż więc robić? Spokojnie, pomyślano i o tym.
W podsumowaniu zapowiedzi raportu "Eurosieroctwo 2008" można przeczytać, iż:
"Fundacja Prawo Europejskie będzie systematycznie kontynuować badania sytuacji rodzin zagrożonych wykluczeniem społecznym, w tym eurosieroctwem, oraz informować opinię publiczną o wynikach tych badań."
Fundacja Prawo Europejskie jest obecnie w stanie likwidacji.
Więcej takich niesympatycznych raportów nie wyprodukuje. Czyż od razu nie jesteście spokojniejsi?